Ostatnio przeżyłam bardzo ciężkie dla mnie chwile. Jestem
absolutną kotomaniaczką. Kocham koty i od wielu lat są one częścią mojej
rodziny. Kiedyś była to kotka Xena, a od trzech lat jest to kocur Sasza. Trzy
tygodnie temu stało się wielkie, dla mnie i mojej najbliższej rodziny,
nieszczęście. Sasza zaginął podczas weekendowego wypoczynku w miejscowości
niedaleko Łodzi. Nie było wiadomo, czy gdzieś zginął czy został wręcz porwany,
ponieważ to wszystko wydarzyło się podczas włamania do domku wczasowego.
Szukałyśmy go tam na miejscu, rozwiesiłyśmy ogłoszenia, tak samo w Internecie.
Moi znajomi również włączyli się w poszukiwania. Jednak każda osoba, która
znała tę sytuacje, pomimo dobrych intencji, nie bardzo wierzyła, że uda się go
odnaleźć. Szczerze mówiąc ja też…
Ale stał się cud i po dwóch tygodniach Sasza się odnalazł.
Wychudzony, brudny i przemęczony, ale żywy. Niestety był tak przestraszony całą
sytuacją, że miałyśmy problemy, żeby go złapać i tu z pomocą przyszła łódzka
fundacja „Kocia mama”. Wypożyczyłam od nich specjalną klatkę do łapania kotów (na
czas łapania kotka za jedne 50 zł zwrotnej kaucji). I udało się. Sasza jest już
w domu. Jest bardzo zadowolony i wraca do zdrowia.
Zapraszam wszystkich miłośników kotów, innych zwierząt i po prostu
dobrych ludzi do wspierania fundacji „Kocia mama”. Wszystkie informacje o fundacji znajdziecie na stronie internetowej
"Kocia Mama" Szczególnie zachęcam Was do przekazywania 1% swojego podatku i uczestniczeniu w licytacjach
różnych fajnych rzeczy.
Dziękuję Wam
I.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz