Ten post tworzył się, i tworzył.. Największym problemem jaki przed nami stanął był fakt, że chciałybyśmy Ci przekazać to wszystko co siedzi nam w głowach.. Tym sposobem ten post byłby tak długi, że nie skończyłybyśmy go przenigdy. Dlatego z premedytacją dzielimy go na kilka mniejszych. I mamy nadzieję, że w międzyczasie powiesz nam co jeszcze możemy Ci opowiedzieć. Zaczynajmy więc...
"Gdybym miała swoje uczucia jakoś spersonalizować, powiedziałabym tak: Łódź to mój prawowity mąż, a Neapol - szalony kochanek, piękny jak oczy szatana.
(...)
Każdy, kto zna oba miasta, przyznaje, że mimo tych, zdawałoby się, fundamentalnych różnic Łódź i Neapol coś łączy. Czuje się to podskórnie, to podobieństwo jest gdzieś w pulsie bijącym w sercach obu aglomeracji.
Nieraz próbowałam to zjawisko zanalizować i doszłam do wniosku, że tajemnica tkwi w ludziach."
O tym, że kochamy Łódź nie musimy Cię przekonywać. O tym, że Włochy skradły część naszego serca zapewne już wiesz. Kto raz był w tym pięknym kraju wie o czym mówimy. Słońce, morze, góry, włoskie smaki, włoski temperament- słynne "la dolce vita".. To jest to co urzeka i pozostaje w nas na zawsze.
Już blisko dwa lata temu pisałyśmy Wam o naszych
wielkich włoskich wakacjach. Wówczas odwiedziliśmy północną część państwa "buta"- region Liguria. Tym razem jedziemy niżej, do kolebki południowych Włoch- regionu Kampania i jego stolicy Neapolu.
O Neapolu pisał już Goethe, który twierdził, że można go zobaczyć i umrzeć. Jednak czytając opinie o tym mieście w internecie nie byłyśmy pewne czy rzeczywiście tak na nas zadziała. Prawie rok po wizycie w tym szalonym mieście, myśląc o Neapolu widzimy głośne uliczki, wysokie stare kamienice, otwarte drzwi mieszkań i toczące się w nich życie (coś niesamowitego), poobijane samochody parkowane wręcz z chirurgiczną precyzją - co do milimetra, rozmowy na ulicy nie zważając na ruch, piękną promenadę z widokiem na Wezuwiusz, via dei Tribunali, małe placyki na których zasiada "rada starszych", rozmowy sąsiadów przez okno, zakupy "wnoszone" na linie przez balkon do domu, piękne stacje metra, a przede wszystkim przepyszną pizzę!
Aby dolecieć do Neapolu musieliśmy dostać się do Katowic. I tu kolejny raz jest nam strasznie przykro, że nie możemy korzystać z lotów z łódzkiego lotniska. Chyba jesteśmy największymi narzekaczami, jeśli o to chodzi, ale nigdy nie zrozumiemy, tego że tak rozwijające się miasto, w centrum Polski, które ma być centrum konferencyjno-biznesowym, jakim jest Łódź nie ma połączeń ze Światem! Londyn, to nie wszystko...
Pierwsze nasze spotkanie z Neapolem, to plac Garibaldiego. Była to chwila grozy. Jakbyśmy znaleźli się na zupełnie innym kontynencie, gdzie można kupić rzeczy wszystkich marek świata. I tu bywa nieprzyjemnie. Nam ktoś otworzył plecak. Na szczęście nic nie skradziono. To był pierwszy i ostatni moment, w którym pomyśleliśmy, że może być rzeczywiście tak jak piszą w internecie. Znaleźliśmy stację metra, która również nie wyglądała jak te z fotografii i skierowaliśmy się w stronę naszego mieszkania.
Zmęczeni, bagaże, żar z nieba, trasa pod górę. Niby doszliśmy na miejsce, ale to nie tutaj. Na schodach siedział starszy Pan, który widział, że J wertuje mapę i wyraźnie szuka drogi. Zawołał ją. Ona nie znająca włoskiego, on ni w ząb angielskiego, i co? Dogadali się! Pokierował nas w dół. Zeszliśmy. Kolejna uliczka. To tu. A nie, jednak nie? i co dalej? Z mieszkania wychodzi, kolejny starszy mężczyzna. J znowu w panice. On też nie umie angielskiego, ale sam zaoferował pomoc. Jakoś się dogadują, prowadzi ją do kolejnych schodów w dół, na których spotyka Patricie ( cała ulica już wie, że szukamy noclegu), którą pyta gdzie mamy iść, ta krzyczy coś do koleżanki oddalonej o solidnych kilkadziesiąt metrów. I jest! Musimy zejść w dół i będziemy na miejscu. Nie ważne, że droga do celu zajęła nam dobrze ponad godzinę. Mogliśmy pokonać ją w ciągu 5 min. Już wiedzieliśmy co oznacza neapolitańska życzliwość!
|
Nasza "ulica" |
Chwila odpoczynku i wyruszyliśmy na miasto. Mieliśmy szczęście, gdyż w dzień w który przyjechaliśmy na promenadzie trwał festiwal Pizzy. Coś niesamowitego. Kilkadziesiąt stoisk z kamiennymi piecami. Szał. Setki, jak nie tysiące ludzi. To tu pierwszy raz doświadczyliśmy czym różni się neapolitańska pizza od tej z północy, nie mówiąc już o polskiej i jak się ją je.
Będąc przy pizzy.
Najsłynniejszą i naszym zdaniem najlepszą pizzę zjesz w najstarszej neapolitańskie pizzerii L'antica Pizzeria De Michele mieszczącej się przy via Cesare Sersale 1/3. Niebo w gębie! Kolejki przeogromne, ale w porze sjesty ( my byliśmy w okolicach godziny 17-stej) ruch jest zdecydowanie mniejszy. Wieczorem przygotuj się, że czas oczekiwania może być bardzo długi, a jak będziesz za późno możesz odejść z kwitkiem (nam się to zdarzyło). Tu jadła Julia Roberts w słynnym filmie "Jedz, módl się, kochaj".
Drugie miejsce, które polecamy to Pizzeria di Matteo mieszcząca się przy via Tribunali 94. Tu oprócz tradycyjnej neapolitańskiej pizzy zjesz smażoną pizzę frittę. Oprócz niej posmakujesz m.in. smażonych kwiatów cukinii- sprzedawane w papierowych torbach. Tu jadł Bill Clinton. ;)
Jeśli lubicie swojskie klimaty, a przy okazji chcecie zaoszczędzić kilka euro, to polecamy zamawianie jedzenia "na wynos". Kolejne wspomnienie do kolekcji- jedzenie pizzy na krawężniku ;)..
Zwiedzaliśmy Neapol, jak się później okazało, w najlepszy możliwy sposób. Nie chodziliśmy szlakami wytoczonymi dla turystów, bardziej błądziliśmy między tymi "niebezpiecznymi" ciemnymi uliczkami szukając kolejnych celów, odpoczywaliśmy na placykach przyglądając się toczącemu życiu mieszkańców. Chłonęliśmy Neapol wręcz organoleptycznie... ;) I taki właśnie Neapol nas zauroczył. Za Dorotą Ceran możemy powiedzieć, że Neapol stał się naszym "miastowym" kochankiem, o którym "marzymy po nocach".
Oto co m.in. zobaczysz w Neapolu:
|
Castel dell'Ovo - Zamek jajeczny |
|
Castel dell'Ovo nocą |
|
Widok z tarasu Castel dell'Ovo |
|
Na promenadzie tuż przy zatoce spotkaliśmy mnóstwo nowożeńców wraz z gośćmi robiących pamiątkowe zdjęcia |
|
Piazza del Plebiscito |
|
Castel Nuovo |
|
Wejście do podziemi Neapolu |
|
Galeria Umberto I, siostra mediolańskiej Galerii Vittorio Emanuele II.
Uroczym i niezapomnianym obrazkiem byli chłopcy grający tam w piłkę nożną. |
|
Najsłynniejsza neapolitańska Pulcinella |
|
lokalne sklepiki |
|
Idealne parkowania |
|
Stacje metra |
|
Katedra św. Januarego |
|
Piazza del Gesù Nuovo
|
|
Narodowe Muzeum Archeologiczne w Neapolu |
|
Na koniec najbardziej typowy neapolitański obrazek |
W następnych postach chciałybyśmy zabrać Cię w okolicę Neapolu- Pompeje, Wezuwiusz, wybrzeże Amalfi, Sorrento, Capri, Ischia.
Chcesz?
Daj znać o czym chciałabyś przeczytać?
Spróbujemy Ci pomóc ;)
I&J
piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy ;)
UsuńZanim zajęłam się tylko pracą miałam chwilę na zwiedzanie. Do Neapolu wracałam 3 razy, więcej już tylko na prowincję Włoch. Piękne zdjęcia, piękne wakacje.
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo ;) Jakie miejsce we Włoszech najbardziej Ci się spodobało?
UsuńDziękuję za ten post... W Neapolu mieszkałam kilka miesięcy prawie 20 lat temu, ale tak "zalazł" mi za skórę, że ciągle jestem w stanie odtworzyć w myśli dźwięki, zapachy i obrazy... Tęsknię za nim cholernie, tych kilka zdjęć dobrze mi zrobiło ��
OdpowiedzUsuńCieszymy się, że mogłyśmy przywołać miłe wspomnienia. Myśl o Neapolu przywołuje niewyobrażalne odczucia. Pozdrawiamy serdecznie ;)
Usuńi ja Was też <3
Usuń